Szybko leci ten czas i zostało już tylko 12 dni do wyjazdu. Do końca pracujemy zatem pora myśleć o pakowaniu się. Niniejszym ogłasza się wiec czas na: robienie listy potrzebnych rzeczy - Wojtuś jak twoje krasnale i ich ubieranie? :), poszukiwania kremów z filtrem, wznowienie odwiedzin solarium - podkład się przyda, poszukiwania kąpielówek...
Dużo tego będzie.
Do Newcastle kupiliśmy bilety na autobus - co prawda 2,5 godziny ale to tylko 3 funty. W końcu nam się nigdzie nie śpieszy. Jedziemy tam dzień wcześniej spotkać się z naszymi przyjaciółmi -pozdrawiamy Was:)
Nasze rodziny już w pełni bojowej - jak na złość ostatnim czasem znów sporo słychać o samolotach spadających, lądujących awaryjnie, ewakuowanych pasażerach (nawet to było w Emirates). Wiec powtórka z rozrywki i prośby o uważanie na siebie, pytania po co tam jedziemy kolejny raz.... Kochamy Was i obiecujemy, że będziemy uważać i dbać o siebie.
Z wizami poszło gładko jak po maśle - nawet nie sądziłem:) Któregoś do południa wybrałem się do Konsulatu w Glasgow (dzięki Grzegorzu za towarzystwo). Myślałem, że złożę wnioski i byłem gotów już prosić o przesłanie paszportów pocztą, jak usłyszałem 2 dobre wiadomości: że wizy są bezpłatne i że odbiór za 2 godziny.
Ucieszyło mnie to tak bardzo, że w swej głupocie zapomniałem o zaparkowanym samochodzie i bilecie parkingowym na 1,5 godziny. Wracając przypomniałem sobie:) Biegiem do samochodu, a tu niespodzianka bo choć minęło pół godziny to mandatu nie było - uffff. Serdeczne podziękowania dla Council Glasgow.
Też ucieszyła nas wiadomość, ze w Tajlandii zaraz po naszej Wielkanocy, będzie Tajski Nowy Rok. Będze zatem mokro bo to zwyczaj Tajów, że polewają się woda. Nawet słonie maja w tym udział - zdjęcie w galerii.
Zatem pora jechać po kąpielówki do Livingston...